środa, 21 marca 2012

Komentarz do wyników World Press Photo 2012

Stwierdzenie, że World Press Photo jest konkursem od lat wzbudzającym wiele emocji, jest nie tyle oczywiste, co wręcz tendencyjne. Nic dziwnego skoro mamy do czynienia z przejawem ludzkiej działalności artystycznej. Niezależnie od tego czy opisuje życie codzienne, czy zdarzenia tragiczne. Fotografia jest sztuką i warto o tym pamiętać.

Stąd też, brak tej świadomości może odbijać się w odniesieniu do zdjęcia Hiszpana Samuela Arandy, przedstawiającego scenę ze szpitala polowego w meczecie w Sanie. Abstrahując od wymiaru politycznego, który w fotografii prasowej odgrywa rolę znaczącą, warto zwrócić też uwagę na wymiar symboliczny nagrodzonej (czy też nagradzanych) fotografii. Skojarzenie zdaje się być jednoznaczne - pieta. Pytanie jednak, czy ta symbolika w naszych czasach nie jest zbyt eksploatowana? Zdjęcie niewątpliwie jest piękne. Kompozycyjnie i kolorystycznie przywodzi na myśl malarzy renesansowych. Czy jednak tego potrzebuje dzisiejszy świat? Estetyzacji cierpienia? Trudno jednoznacznie określić mi mój stosunek do wygranej fotografii. Dostrzegam w niej wiele walorów i jestem skłonna zrozumieć decyzję jury. Porusza mnie jednak inny wątek. Odnoszę wrażenie, że od czasów wojny w Bośni, w konkursach prasowych (na czele z WPP) dominuje nastawienie na jeden paradygmat spojrzenia - widok cudzego cierpienia. Zastanawia mnie brak optymizmu i dostrzeżenia też innych wątków ludzkiego życia. Racja, temu mogą być poświęcone inne kategorie konkursu, dlaczego jednak brakuje ich w tej najważniejszej? Może po prostu trudno zrobić poruszające zdjęcie, dające do myślenia, nie skupione jednak wokół zła tego świata. W tym tkwi chyba największa sztuka. Pokazać coś, co tak trudno wyłowić z codzienności. Swoją drogą to nie tylko problem fotografii, ale i naszej kultury w ogólnym rozrachunku. To co dobre i pełne ciepła, spychane jest na dalszy plan jako mniej interesujące, zwyczajne i oczywiste. Prawda jest jednak zupełnie inna. By nie poddać się totalnemu krytykanctwu, pragnę zwrócić szczególną uwagę na materiał wyróżniony pierwszą nagrodą w kategorii Życia Codziennego wykonany przez Alejandro Kirchuka. Zrealizowany z niezwykłą starannością i delikatnością dokument o parze staruszków. Fundamentem dokumentu znowu jest cierpienie, jednak akcenty w nim rozłożone pozwalają dostrzec również inną stronę, jak ciepło i miłość. Nic tu nie jest nachalne i nie narzuca interpretacji. To spokojny obraz życia zmagającego się ze śmiercią. Dawno nie widziałam zdjęć, które wywołałyby we mnie tyle emocji.

Nie chciałabym być źle zrozumiana. Nie uważam, że World Press Photo jest złym konkursem. Przyznaję jednak, że po takiej marce spodziewam się co roku czegoś więcej. Większej różnorodności, elementu zaskoczenia, czegoś nowego. Najwyższy czas zmienić paradygmat i utrzymać swoją silną pozycję. Choć może taki właśnie jest nasz świat, a ja uparcie walczę z wiatrakami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obsługiwane przez usługę Blogger.